piątek, 19 września 2014

Częstotliwość szczęścia




Chcąc posłuchać Eski, nie ustawiamy częstotliwości zadanej dla RMF. Gorzej, jeśli nie wiemy, czego szukamy - wówczas przedzieramy się przez tysiące „pustych” częstotliwości pomiędzy, wysłuchując jedynie szumów wynikających z konstrukcji radia oraz marginalnie mikrofalowym promieniowaniem tła. Nowoczesne radia posiadają przydatną funkcję - automatycznie wyszukują częstotliwości, na której coś się znajduje. A, że akurat znalazło Radio Maryja…

„Jesteśmy biedni. Musimy myśleć
~ Ernest Rutherford

Niestety  -  a szkoda - w życiu nie posiadamy urządzenia, które automatycznie ustawi nas na częstotliwość doprowadzającą do bogactwa. Musimy szukać analogowo. Kręcić pokrętłami aż trafimy na cokolwiek. Gorzej, jeśli tym cokolwiek będzie akurat TRAGEDIA. 

Nie mamy pojęcia, na jakiej częstotliwości jest bogactwo, miłość czy sukces. Szukamy po omacku, mając nadzieję, że pośród ciągłego szumu odnajdziemy życiowy cel. Coś, co stanie się naszą pasją i w konsekwencji doprowadzi nas i do szczęścia, i do bogactwa. 

A anteny w naszych umysłach są dosyć awaryjnymi urządzeniami i generują naprawdę wiele zakłóceń. Szczególnie podzespół zwany podświadomością. Podświadomość wie lepiej. Świadomie szukasz szczęścia? Cwana podświadomość i tak wie, że wierzysz w ciągłego pecha. I na taką częstotliwość Cię ustawi.


SCUMBAG BRAIN
 

Wielu wierzy, że to właśnie podświadomość tworzy nasze życie. To o czym myślimy bezpośrednio przekłada się na to, co nas spotyka. Myślenie o szczęściu generuje szczęście, o chorobie zaś - chorobę. I nawet jeśli nie jest to tak proste jak się wydaje - nie zaszkodzi odrobina pozytywnych myśli. Ostatecznie to, co od siebie dajemy do nas wraca. Karma jest bezwzględna. Podświadomość też. Bo jak tu nagle odgonić czarne myśli, które nachodzą nas w najmniej oczekiwanych momentach?

Jak na razie obieram kurs na pozytywne myślenie. Może po drodze nie trafię w górę lodową z etykietą „nieszczęście”.

poniedziałek, 15 września 2014

Ofiara prawdopodobieństwa





Stan cząstki determinuje obserwacja. Zanim nastąpi obserwacja, znajduje się ona we wszystkich możliwych stanach jednocześnie - w superpozycji .Tak naprawdę możemy jedynie oszacować prawdopodobieństwo tego, w jakim stanie się znajdzie. 

Biorąc jako cząstkę decyzję, którą mamy zamiar podjąć - kierujemy się właśnie prawdopodobieństwem. Nie wiemy, czy to będzie dobra decyzja. Zwykle porównujemy wszystkie za i przeciw i ostatecznie obstawiamy tę, która w danym momencie wydaje nam się bardziej słuszna. Czy będzie to wybór śniadania (kolega powiedział, że muszę spróbować, a wszystkie recenzje sprowadzają się do tego, że jedzenie w tej knajpie nie należy do najsmaczniejszych), wybór żony (ciepłą i opiekuńczą czy bogini seksu, w której może kiedyś ciepło się uaktywni) czy wybór studiów (teraz jest zapotrzebowanie na takich fachowców - czy za 5 lat będzie tak samo?). 

Nie wiemy w jakim stanie kwantowym znajduje się nasza decyzja, dopóki nie poczynimy obserwacji. A to zwykle oznacza czekanie. Czekanie na rezultaty i określenie słuszności naszej decyzji. W następstwie my wstępujemy w określony stan - upojenia szczęściem bądź rozczarowania. 

Podejmujemy decyzję, że jedziemy na wakacje. Prognoza pogody oraz znajomi, którzy często latali w to miejsce zapewniają nas, że na 100% będzie piękna, słoneczna pogoda! To co? Jedziemy! 

Niestety spotyka nas zupełnie odwrotny obraz - nie dość, że leje cały pobyt to oprócz siedzenia na plaży nie ma większych atrakcji. Większość szanujących się statystyków nie użyje sformułowania „na 100%”, bo taki poziom na 100% się nie zdarzy (ha, ha). Z drugiej strony mamy teorię nieprawdopodobieństwa - w naprawdę dużej skali takie zdarzenia są dosyć częste (weźmy chociażby wygrane w lotto - gdyby złączyć wszystkie loterie na świecie, okazałoby się, że faktycznie codziennie ktoś wygrywa!).

Dlaczego więc podjęliśmy taką a nie inną decyzję? Kierowaliśmy się zdrowym rozsądkiem czy byliśmy po prostu oczarowani możliwościami, jakie ta decyzja otwiera? 

Wszystko sprowadza się do kalkulacji. Jednak powiedzenie, że coś na 99% się sprawdzi nie zagwarantuje faktycznie tego stanu. To dalej tylko prawdopodobieństwo, a Ty możesz moknąć i czuć się oszukanym. Oszukanym przez prawdopodobieństwo. Jak niedorzecznie to brzmi...

sobota, 13 września 2014

Studnia potencjału



Niewiele jest osób, które naprawdę wychodzą naprzeciw swojemu życiu. Jako dziecko za autorytet uznajemy rodziców, ulubionego wujka czy sąsiada, który machał nam co rano ze swojego okna. To nic, że ich życie nie przypominało tego, jakie wiedli w myślach na kilka minut przed wejściem w fazę NREM. Chcieliśmy być jak oni - głównie dlatego, że byli dorośli i mogli w każdej chwili kupić sobie gumę za 10 gr. 

Zawsze w podświadomości mamy chociaż jedną osobę, którą sami chcielibyśmy być. Może to być basista naszego ulubionego zespołu, mama bądź osoba uśmiechająca się z okładki Forbesa. Chcemy podążać ścieżką, którą oni wytyczyli. Stać się bogatym, być wirtuozem, mieć piątkę dzieci, być szczęśliwym. Ostatnie życzenie ciężko spełnić, szczególnie jeśli nasze decyzje dostaną po tyłku pasem niczym niesforny brzdąc. 

Nieoczekiwanie mama stwierdza, że studiowanie danego kierunku jest bez sensu a w jednym z artykułów doczytasz, że Mr. Kasiasty uważa, że branża którą się zajmujesz lub chcesz zająć (bo po prostu to lubisz) się załamie. I zostajesz z marzeniem ściętej głowy o wielkiej fortunie. Według niego Twój uśmiech nie zostanie uwieczniony w Forbsie. Tym bardziej nie na okładce. 

Poświęcasz sporą część swojego życia jednej sprawie, zarywasz alef zero nocy spędzonych  na poprawianiu kolejnych równań i dopracowywaniu teorii o rozszerzającym się wszechświecie. A gdy już jesteś pewien swego, Twój autorytet mówi Ci:


„Twoje obliczenia są poprawne ale znajomość fizyki jest okropna” 
~ Albert Einstein 


Osoba, z której zdaniem się najbardziej liczysz, guru fizyki, autorytet wielu uważa Twój pomysł za błędny. A Ty jesteś dosyć młodym, światu jeszcze nieznanym naukowcem - Georges'em Lemaître i  do tej chwili wiedziałeś, że to co zrobiłeś ma sens. Ale nikt się z Tobą nie zgadza. Utknąłeś w studni potencjału. Jesteś niespożytkowaną energią. 

Jest jeden sposób aby wydostać się ze studni potencjału - trzeba przezwyciężyć lokalne minimum. Aby to uczynić, należy doprowadzić do systemu odpowiednią ilość energii. Musisz więc mieć siłę, żeby z tej studni wyskoczyć  - trwać przy swoim mimo braku akceptacji autorytetu bądź… zmienić autorytet!

Jednak bez tego nie odnajdziesz szczęścia. Utkniesz w martwym punkcie swojego życia, które ani trochę nie będzie przypominać tego sprzed Twojej fazy NREM. A świat dalej będzie dodawał do równań stałą kosmologiczną i będzie wierzył, że wszechświat jest statyczny.